ZMARŁ PROF. WIKTOR ZIN
Treść
Prof. Wiktor Zin zmarł w czwartek rano, przygotowując się do zajęć ze studentami Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, gdzie kierował katedrą dziedzictwa kulturowego i humanizacji biznesu.
Przez wiele lat kierował Instytutem Historii Architektury i Konserwacji Zabytków Politechniki Krakowskiej, był też dziekanem Wydziału Architektury tej uczelni. Przewodniczył również Krakowskiej Komisji Konserwatorskiej, a w latach 1977-1981 był generalnym konserwatorem zabytków PRL w randze wiceministra kultury. Większość Polaków zapamiętała go jednak z telwizyjnego programu "Piórkiem i węglem". - Tak się kiedyś zastanawiałem, jak to możliwe, że człowiek może jednocześnie opowiadać i rysować. Ale profesor nie miał z tym problemów. No i jeszcze to zaciąganie, ten wschodni akcent, ten śpiew... Pół Polski go naśladowało, nawet do skeczu kabaretowego trafił. Nie mówiąc już o tym, że my, jego studenci, też próbowaliśmy tak mówić - wspomina Czesław Dźwigaj, artysta rzeźbiarz, który współpracował z profesorem Zinem przy wielu projektach konserwatorskich.
Wspomnienia o profesorze Wiktorze Zinie
prof. Aleksander Krawczuk, historyk: Wiadomość o śmierci prof. Wiktora Zina bardzo mnie zasmuciła. Wprawdzie prywatnie nie byliśmy nigdy w bliskim kontakcie, ale spotykaliśmy się bardzo często w gmachu TV Kraków, w latach kiedy prowadził on swój cykl "Piórkiem i węglem", a ja przypominałem kulturę antyczną. Często wówczas rozmawialiśmy. Głównie o architekturze antycznej. Imponował mi rozległością wiedzy, łatwością znajdowania tego, co frapujące i żywe - od starożytności aż po czasy współczesne.
Marian Konieczny, artysta rzeźbiarz, przyjaciel profesora i jego współpracownik: Powiedzieć o nim barwna postać to za mało. On się mienił wszystkimi kolorami. Odważny, z niesamowitą fantazją. A jak mówił, to łączył dwie skrajności: rzeczowość ze zdolnością do uogólnień. Tak, z tego był znany...
Jan Kanty Pawluśkiewicz, kompozytor, były student prof. Zina: Jako student architektury miałem przyjemność być słuchaczem wykładów prof. Zina. Był on niezwykle dynamicznym i dość sensacyjnym profesorem jak na ówczesny sposób szkolenia studentów Politechniki Krakowskiej. Sensacyjnym w tym sensie, że w świadomości studentów był on stawiany na równi z żyjącym dwa pokolenia wcześniej prof. Stanisławem Noakowskim, uważanym za genialnego rysownika. Zin był kontynuatorem jego sposobu przedstawiania architektury: fantastyczna kreska, nadzwyczaj profesjonalne opanowanie warsztatu. Prof. Zin był człowiekiem nadzwyczaj kompetentnym, do tego wspaniałym erudytą. Wiem też, że napisał kilka dramatów scenicznych. Nieźle znał się na muzyce. Jego wykłady były niesłychanie emocjonalne. Pamiętam, jak na jednym z nich opisywał swoją pierwszą wizytę w powojennych, zrujnowanych Łazienkach. Prawie wszyscy płakaliśmy. A z nami prof. Zin.
Czesław Dźwigaj, artysta rzeźbiarz, współpracował z profesorem Zinem przy wielu projektach konserwatorskich: Tak się kiedyś zastanawiałem, jak to możliwe, że człowiek może jednocześnie opowiadać i rysować. Ale profesor nie miał z tym problemów. No i jeszcze to zaciąganie, ten wschodni akcent, ten śpiew... Pół Polski go naśladowało, nawet do skeczu kabaretowego trafił. Nie mówią już o tym, że my, jego studenci, też próbowaliśmy tak mówić.
Źródło: Gazeta Wyborcza - Kraków
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,4140994.html?skad=rss
Informacja z serwisu www.fundacjasowa.iap.pl
Autor: Zarząd Fundacji