Ważą się losy polskich stoczni
Treść
Polska nie zgodzi się na zamknięcie żadnej ze stoczni, chociaż redukcja mocy produkcyjnych będzie konieczna. Rząd zaproponował jej ograniczenie o 30 proc. - do poziomu 650 tys. CGT, ale Komisja Europejska proponuje do 500 tys. CGT. Przyjęcie warunku Unii oznaczałoby jednak zamknięcie przynajmniej jednego zakładu. - Nie dopuszczamy myśli o zamknięciu którejś ze stoczni - powiedział nam w sobotę prezes ARP Paweł Brzezicki. Negocjacje trwają.
Dlaczego Bruksela żąda ograniczenia możliwości produkcyjnych naszych stoczni? Są to sankcje za udzielenie pomocy publicznej stoczniom po akcesji Polski do UE. - Pozostanie przy obecnym poziomie produkcji byłoby możliwe tylko w przypadku oddania przez stocznie pomocy publicznej - powiedział nam prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Paweł Brzezicki. A chodzi o około 1 mld zł: stocznia w Szczecinie otrzymała 60 mln zł, w Gdańsku - 40 mln zł, a resztę - około 900 mln zł - dostała stocznia gdyńska.
Wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz oświadczył, że nasz rząd zaproponował zmniejszenie mocy produkcyjnych polskich stoczni do 650 tys. CGT. Komisja Europejska odpowiedziała, iż to za mało i proponuje do 500 tys. CGT. - UE mówi, że albo ograniczymy produkcję w każdej stoczni, albo zamkniemy jedną stocznię - wyjaśnia Brzezicki. - 650 tys. CGT to jest ilość wystarczająca dla naszych stoczni. To jest stawką tych negocjacji. Brak zgody Komisji na ten poziom oznacza, że któraś ze stoczni rzeczywiście będzie musiała być zamknięta - dodaje.
Polska wyklucza jednak taką ewentualność. - Żadna polska stocznia nie zostanie zamknięta, choć ich zdolności produkcyjne zostaną ograniczone - mówił jeszcze na początku lutego minister gospodarki Piotr Woźniak, i to stanowisko jest wciąż aktualne.
Spotkanie wiceministra Poncyljusza z Humbertem Drabbe, odpowiedzialnym w KE za sprawy konkurencji, pokazało, że obie strony mają inne zdanie w sprawie ograniczenia produkcji. Redukcja mocy ma polegać na całkowitym demontażu niektórych instalacji w stoczniach. Polska zaproponowała wyłączenie w Gdyni małego doku, w Szczecinie pochylni Wulkan 1 oraz pochylni bocznej B5 w Gdańsku. Jednak wyłączenie instalacji to - zdaniem KE - za mało, ponieważ jednocześnie nastąpi lepsze wykorzystanie pozostałych instalacji, co przełoży się na wzrost mocy produkcyjnych. Dlatego KE chce wyłączenia dodatkowych instalacji i żąda całkowitego demontażu niektórych z nich (np. zasypania, zalania, rozebrania), a nie tylko odłączenia (np. poprzez zaspawanie dostępu) na pewien czas.
Brzezicki przypomina, że trudna sytuacja stoczni wynika m.in. z niekorzystnych warunków zaakceptowanych przez polską stronę w traktacie akcesyjnym do UE. - Gdyby wynegocjowano okresy przejściowe dla stoczni, to nie byłoby tego problemu, nie musielibyśmy ograniczać mocy produkcyjnych i moglibyśmy udzielać pomocy publicznej, nie narażając się na sankcje - tłumaczy prezes ARP.
Ostateczna decyzja KE zapadnie prawdopodobnie w maju. - Przed nami kilka miesięcy trudnych rozmów - przyznaje wiceminister Poncyljusz.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2007-03-19
Informacja z serwisu www.iap.pl
Autor: wa