Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prawo pozwala na urzędniczą patologię

Treść

Mnogość obowiązujących w Polsce przepisów prawa regulujących działalność gospodarczą pozwala na bezkarność urzędników nawet w przypadku, gdy ich działania doprowadzą do upadku sprawnie funkcjonującego przedsiębiorstwa. Zdaniem Romana Kluski, niedawne upadłości "Bestcomu", "JTT Computer" i wielu innych polskich firm to reguła wskazująca na złe stosowanie prawa przez urzędników, a także na działanie nomenklaturowych "lóż interesów" wykorzystujących prawo do niszczenia konkurencji. Posłowie z sejmowej Komisji Gospodarki są zgodni: trzeba uprościć prawo i w sprawach gospodarczych wyeliminować uznaniowość urzędników, sędziów i prokuratorów.



Dowolność stosowania i interpretowania przepisów karno-skarbowych, obowiązująca w polskim prawie, jest - jak twierdzą politycy i eksperci doradzający rządowi Jarosława Kaczyńskiego w kwestiach gospodarczych - jedną z głównych bolączek polskich przedsiębiorców. Prowadzi to do sytuacji korupcjogennej, w której urzędnicy skarbowi, prokuratorzy czy sędziowie mogą - działając całkiem lege artis - doprowadzić do zniszczenia sprawnie funkcjonującego przedsiębiorstwa, nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. Niedawno Aleksander Gudzowaty mówił o "lożach nomenklaturowych" działających w biznesie i dzięki rozmaitym powiązaniom "wykańczającym" konkurencję. - Żeby była tylko jedna taka loża, to byłoby bardzo dobrze. Jest jednak bardzo wiele takich grup nomenklaturowych, one bardzo często wzajemnie walczą o wpływy, o interesy. To jest konsekwencja nierozliczenia okresu PRL, tego, że do dzisiaj nie udało się odciąć od stanowisk tych ludzi, którzy robili krzywdę społeczeństwu polskiemu - twierdzi Roman Kluska, doradca gospodarczy rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Ciąć złe prawo
Zdaniem Kluski, jedynym rozwiązaniem jest "wycięcie" z polskiego prawa wszystkich przepisów pozwalających urzędnikom na uznaniowość i dowolność podejmowania decyzji. Jak mówi, sytuacji polskich przedsiębiorców nie poprawi "ustawa o odpowiedzialności finansowej", a jedynie radykalne ograniczenie rozbuchanego do granic możliwości "prawa gospodarczego". Z tym twierdzeniem zgadzają się też członkowie sejmowej Komisji Gospodarki. - Ostatnia ustawa przyjęta przez rząd SLD o partnerstwie publiczno-prawnym obowiązywała półtora roku. Na jej podstawie nie zawarto żadnej umowy, żadnego porozumienia. Po co więc tworzyć takie prawo? - mówi poseł Maks Kraczkowski, przewodniczący Komisji Gospodarki. Podkreśla, że należałoby nie tylko radykalnie prawo uprościć, ale też i przed przyjęciem nowych ustaw przeprowadzić ocenę skutków wprowadzenia danej regulacji.

Syndycy do kontroli
Tymczasem członkowie Komisji ds. Kontroli Państwowej zastanawiają się nad dokładnym sprawdzeniem pracy syndyków sądowych. Jak mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Tomasz Górski, sygnałów o nieprawidłowościach związanych z działalnością syndyków dociera bardzo dużo. I większość z nich wskazuje na przypadki celowego uniemożliwiania przeprowadzenia upadłości układowej pozwalającej na reanimację przedsiębiorstwa. - Analizuję kilka takich upadłości, m.in. dużego przedsiębiorstwa branży komputerowej. Informacje, do jakich docieram, związane z pracą syndyka, wskazują na prawdziwą patologię. Powiem krótko: trzeba się wziąć za syndyków! - komentuje Górski.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-05-21

Informacja z serwisu www.iap.pl

Autor: wa