Pamięć wciąż żywa
Treść
Rodziny tragicznie zmarłych, poszkodowani i ich bliscy oraz przedstawiciele władz państwowych i samorządowych wzięli udział w uroczystościach upamiętniających katastrofę budowlaną hali wystawienniczej Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie. Od tego dramatu minął już rok. Dla świadków tamtych wydarzeń wspomnienia są nadal żywe i bolesne.
Uroczystej Mszy św. odprawianej w intencji 65 osób, które zginęły w katastrofie, oraz wszystkich poszkodowanych w katastrofie i ich rodzin przewodniczył ks. Antoni Klemens, dziekan dekanatu chorzowskiego. Oprócz rodzin poszkodowanych w Liturgii uczestniczyli strażacy, ratownicy górniczy, goprowcy, policjanci, wojsko oraz medycy, który nieśli pomoc uwięzionym w wyniku zawalenia dachu hali. W homilii ks. Zenon Drożdż słowami ks. Jana Twardowskiego podkreślił, jak cenne jest życie człowieka. Ksiądz Drożdż był pierwszym kapłanem, który pojawił się na gruzowisku. Przypomniał przebieg akcji ratowniczej, cierpienie i krzyki poszkodowanych, zaangażowanie ratowników, modlitwy i tragedie ludzkie. Kapłan dziękował rodzinom poszkodowanych, że postanowiły znaleźć ukojenie w Chrystusie, który daje nadzieję na życie w wieczności. - Wierzę w to z całego serca, że ci, którzy odeszli od nas przed rokiem, są w domu Ojca, że miłosierne ręce Chrystusa przygarnęły ich do siebie - mówił.
Do rodzin poszkodowanych specjalny list skierował metropolita katowicki ks. abp Damian Zimoń. Zapewnił w nim o modlitwie za zmarłych.
Słowa, które więzną w gardle
Bezpośrednio po Mszy św. uczestnicy uroczystości udali się w miejsce, gdzie przed rokiem rozegrał się dramat. Władze MTK w sąsiedztwie pustego dziś placu usytuowały tablicę pamiątkową. W przyszłości stanie tu pomnik lub pamiątkowa płyta. - Mamy takie miejsca, takie symbole, które są fragmentami naszego życia. Chcemy, by to miejsce było święte. Wszakże zginęli tu ludzie, którzy byli świątynią Ducha Świętego - powiedział przed poświęceniem placu ks. Antoni Klemens.
Pod pamiątkową tablicą rodziny poszkodowanych złożyły kwiaty i znicze. Zapalili je także uczestniczący w uroczystości minister transportu Jerzy Polaczek, komendant główny policji Marek Bieńkowski, a także wojewoda śląski Tomasz Pietrzykowski oraz prezydenci Chorzowa Marek Kopel i Katowic Piotr Uszok. Na placu MTK nie zabrakło Janusza Skulicha, szefa śląskich strażaków, który przed rokiem kierował akcją ratowniczą.
Bliskim zmarłych trudno było mówić o tamtych wydarzeniach. W rozmowie z dziennikarzami pani Helena Malcher z bólem przyznała, że w katastrofie zginęło jej dwóch synów, trzeci - pracownik pogotowia, przyjechał na miejsce, by ratować ludzi. Wspominała dzień, kiedy synowie spieszyli się na wystawę gołębi. - Powiedziałam do nich: "Chłopcy, wy byście za te gołębie życie oddali. I te słowa się wypełniły" - mówiła. Tragiczne wspomnienia towarzyszą także ratownikom. Jan Jafernik, ratownik górniczy, przyznał, że obraz tragedii pozostał w nim do dziś. Wspominał przerażający widok zakrwawionych ludzi, płaczących, panikujących, krzyczących, chcących wracać w gruzowisko ratować bliskich i znajomych. W jego pamięci zapadło symboliczne zdarzenie: rankiem o godzinie szóstej, kiedy ratownicy nasłuchiwali głosów poszkodowanych, zapiał kogut. - Wielu ratowników się rozpłakało. To tak jakby ten kogut dał sygnał, że tu już nie ma życia - dodał.
W rocznicę tragedii Msze św. w intencji tragicznie zmarłych odprawiane były w wielu kościołach w całej Polsce. Wczoraj w Katowicach odbył się także pierwszy memoriałowy bieg. Jego uczestnicy pokonali trasę 26 kilometrów. Na dystans ten złożyło się 65 symbolicznych okrążeń stadionu.
Do katastrofy hali MTK doszło 28 stycznia 2006 roku. Zginęło w niej 65 osób, a 140 zostało rannych. Przyczyną tragedii były zaniedbania wykryte na etapie powstawania, jak i eksploatacji hali. W związku z prowadzonym śledztwem katowicka prokuratura postawiła zarzuty 12 osobom, większość z nich jest tymczasowo aresztowanych. Wśród nich byli szefowie MTK.
Marcin Austyn, Chorzów
"Nasz Dziennik" 2007-01-29
Informacja z serwisu www.iap.pl
Autor: wa