Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cały czas odkrywamy coś nowego

Treść

- o żeglarskiej klasie Star opowiada Dominik Życki

Ile czasu potrzeba, by nauczyć się klasy Star?
- Nie ma jednej, konkretnej odpowiedzi. Dobry i doświadczony żeglarz już po kilku miesiącach przygody z nią jest w stanie walczyć o wysokie lokaty poszczególnych regat, czego dobrym przykładem jesteśmy choćby my. Mistrz świata, nowozelandczyk Hamish Pepper, też rozpoczynał stosunkowo niedawno. Nie znaczy to jednak, że klasę zna. Więcej, jej specyfika polega na tym, iż człowiek uczy się cały czas. Nigdy nie może powiedzieć, że poznał wszystkie jej tajniki, bo zaraz zostanie zaskoczony. Oczywiście żeglarstwo jest tak złożonym sportem, iż o końcowym sukcesie decyduje mnóstwo czynników: taktyka, strategia, wyczucie wiatru, zmian, umiejętność podejmowania szybkich, ryzykownych często decyzji. Dlatego nie znając nawet w pełni danej klasy, można myśleć o dobrych pozycjach.

Pana i Mateusza Kusznierewicza przygoda ze Starem trwa od dwóch lat - stanowicie już zgrany idealnie team?
- Na pewno rozumiemy się lepiej niż rok temu. Wspólne treningi robią swoje. Jesteśmy zadowoleni z komunikacji, ale czy to jest ideał - nie wiem. Może za pół roku będzie jeszcze lepiej, sami się przekonamy.

Jakie relacje panują na jachcie - jesteście równi czy jest "szef"?
- Jesteśmy równi o tyle, że Mateusz nie mógłby żeglować beze mnie, a ja bez niego. Ale to on trzyma ster i podejmuje decyzje. Ja oprócz czynności "manualnych" - ustawiania szotów, regulacji fałów i wielu, wielu innych - mam za zadanie przekazywać informacje sternikowi. Zatem cokolwiek zauważę, przewidzę, mówię o tym Mateuszowi - a mam zwyczaj mówić bardzo dużo - a on wszystko to układa w głowie, wyciąga wnioski i podejmuje decyzje.

Co wyjątkowego jest w klasie Star, uchodzącej przecież za najbardziej elitarną i prestiżową w żeglarstwie olimpijskim?
- Ludzie. Przechodzą do niej najlepsi z najlepszych z pozostałych klas, nie tylko olimpijskich. Możemy tu zatem spotkać mistrzów Finna, uczestników Pucharu Ameryki czy też osoby parające się żeglugą zawodowo. Każda z nich musi mieć nie tylko dużo doświadczenia i umiejętności, ale też spore możliwości finansowe, bo to klasa bardzo droga. Rywalizuje za sobą elita, regaty są niezwykle widowiskowe i emocjonujące.
W Starze fascynuje to, że cały czas jest dla nas wielkim wyzwaniem i niewiadomą. Co krok odkrywamy jego tajemnice, choć teoretycznie wydawało się, że akurat je poznaliśmy. Jest niezwykle skomplikowany, mnóstwo zależności istnieje choćby w samym ustawieniu masztu i żagli, pociągnięcie jednej regulacji powoduje zmiany na innych - wszystko trzeba później dopasowywać na nowo. Podobnie jest z kadłubem. Niby są do siebie podobne jak dwie krople wody, ale okazuje się, że minimalne nawet różnice odgrywają gigantyczną rolę. I tak dany kadłub w innych warunkach spisuje się diametralnie różnie. My powoli uczymy się wszystkich tych zależności. Nie zawsze potrafimy ustawić poszczególne elementy tak, by spisywały się idealnie, ale już jest dobrze.

Czyli nauka polega na nieustannym odkrywaniu?
- Star jest największą łódką olimpijską, ale i tak należy do grupy małych jachtów, ma tylko siedem metrów długości. W przypadku dużych można wszystko opisać za pomocą programów komputerowych, tu jest dużo trudniej. Wiele zależy od doświadczenia konstruktora, załogi. Sama technika sterowania decyduje o tym, czy jacht płynie szybciej, czy wolniej. My te detale odkrywamy, do czasu igrzysk w Pekinie pewnie całej wiedzy nie posiądziemy, ale chyba nie posiada jej nikt.

Można porównać Star z Finnem, na którym zarówno Pan, jak i Mateusz Kusznierewicz święciliście kiedyś sukcesy?
- Finn jest łódką jednoosobową, tu pływamy we dwóch, to podstawowa różnica. Może ktoś zatem pomyśleć, że osoba, która trzyma ster, faktycznie odczuwa ogromną frajdę, ta druga jest nieco poszkodowana - ale to złudne. Szczerze mówiąc - i trudno to wytłumaczyć - pływanie na Starze jest fantastyczną przygodą niezależnie od tego, jaką się pełni funkcję. Klasa liczy już prawie sto lat, pierwsze łódki powstały bowiem w 1911 roku. Przez te lata wszystkie szczegóły były dopracowywane, by sternik i załogant czuli się doskonale i komfortowo. Można powiedzieć, iż Star jest najlepszym połączeniem tradycyjnego kształtu z supernowoczesną technologią. Wymaga niezwykłej sprawności, precyzji i umiejętności, ale daje ogromną radość.

Obaj Panowie nie ukrywacie - celem jest medal igrzysk w Pekinie?
- Tak, tak i cały czas głowimy się, co zrobić, by do niego dopłynąć. W żeglarstwie nic nie da się zakładać i przewidywać, bo o sukcesie decyduje zbyt wiele czynników. Zrobimy wszystko, by jak najlepiej się przygotować. Poza tym olimpiada to specyficzne zawody, w których presja jest nieporównywalnie większa niż w pozostałych. My, owszem, pewnie znajdziemy się w gronie kandydatów do podium, ale faworytami nie będziemy. To pozwoli nam zaatakować z dalszych pozycji. Mamy nieco ponad rok czasu - wykorzystamy go, by relacje z jachtem doprowadzić do perfekcji.

Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-04-25

Informacja z serwisu www.iap.pl

Autor: wa